Horror, prawdziwy horror ... cały pokój zawalony scrapowymi skarbami, wyznaczyłam tylko wąską ścieżkę, by dojść do łóżka, okna, drzwi, a przede wszystkim
do stołu !
Do stołu, który nie pamięta już kiedy stał na nim jakiś przyzwoity talerz z jajecznicą, donica ze skazanym teraz na parapetową banicję, storczykiem ( mam nadzieję, że pięknocie to nie zaszkodzi - zapytam adeluchnę - Ona się zna ), czy chociaż najzwyklejszy kubek z kawą. Nie pamięta, a co gorsza, szybko sobie Pan Stół nie przypomni, bo teraz jest miejscem pracy chorej, opętanej manią robienia kartek Pani INQI ... ( Opatrzność nade mną czuwała, gdy podejmowałam decyzję o kupieniu rozkładanego stołu ).
Jak to ze mną bywa, lubię chorować w towarzystwie ( zresztą mój Jedynak ma to po mnie ). Tak więc, w minioną sobotę ( dla mnie pracującą ) zorganizowałam warsztaty plastyczne dla dzieci i Ich rodziców. Co robiliśmy ? KARTKI ŚWIĄTECZNE !
Zainteresowanie przeszło moje oczekiwania ... przyszło 19 dzieci i 18 dorosłych ( 14 mam, 3 tatusiów i 1 babcia ). Zabawa była przednia, powstało ponad 100 różnorodnych kart, rodzice nie tylko pomagali dzieciom, ale cichcem rywalizowali między sobą. Koniecznie trzeba to powtórzyć !
No tak, ale było minęło, znów zostałam sama ze swoim schorzeniem. Ale od czego ma się głowę na karku ?
Pomyślałam, zagadałam, ustaliłam ! W szkole mojego Jedynaka odbędzie się kiermasz kart świątecznych, które wykonają dzieci ze wszystkich klas. Zadzwoniłam, zamówiłam, pojechałam, odebrałam i dziś o 8.00 przytaszczyłam do szkoły ponad 40 arkuszy A1 różnokolorowego kartonu. Gilotynka pójdzie w ruch, potem małe rączki ponaklejają, popaćkają i będzie kiermaszycho jakich mało !
Ależ ja jestem z siebie dumna !