niedziela, 28 czerwca 2009

Coco Chanel


Godzinę temu wróciłam z kina.

Najpierw chciałam przeczytać książkę, nie zdążyłam, za wcześnie film wszedł na ekrany naszych kin.

Zawsze intrygowała mnie postać Coco, tak więc wypsikana moimi ukochanymi Mademoiselle, w doborowym towarzystwie o 21.45 zasiadłam w kinowym fotelu.

Warto było !

Zgrabnie opowiedziana historia kontrowersyjnej, odważnej i nibywałej jak na tamte czasy kobiety. Film głównie nakreśla nam postać Gabrielle, zanim stała się uznaną projektantką. Widzimy, jak szukała sposobu na siebie, jak czuła, że będzie kimś wielkim i jak to przeczucie wyznaczało Jej azymuty. Nie pokazuje nam Jej sławy, bogactwa i imponującej kariery.

Pokazuje kobietę, której dane było spotkać prawdziwą miłość, której została wierna do końca ...
Bardzo polecam, od dziś moja fascynacja Mademoiselle Coco ma mocniejsze fundamenty.


A teraz z innej beczki, u Oriki/Rudlis urodzinowe słodkości oraz korale do zgarnięcia w Galerii Kameleon.

5 komentarzy:

Paula pisze...

Aaa ja tez na to chcę iść do kina :)

molla pisze...

Po takiej recenzji chce się iść do kina. Zazwyczaj to mężczyżni wyznaczają zakręty historii, czesto negatywne. Coco przetarła kobietom nowy szlak do wiary we własne siły, zeby zrzuciły gorset dosłowny i mentalny.
Mademoiselle to również mój ulubiony zapach.

Antosia i spółka pisze...

Postać fantastyczna niestety moje odczucia co do filmu mieszane. Przepiękne zdjęcia niezła konwencja i kreacja ale akcja płytka i liniowa.
Film mnie rozczarował, w życiu Coco było wiele istotnych faktów które pozwoliły jej zaistnieć i które przemilczano. Nie tylko bycie metresą.

K.C. pisze...

Inuś, gdzie Ty się podziewasz??? Tęskno mi za Twoimi pracami i tekstami :)
Buziole

anamarko pisze...

Dzięki! Teraz już NA PEWNO wybiorę się na ten film... :)